Posts Tagged 'Prawo'

Prezydent ubezwłasnowolniony częściowo

Prezydent RP Lech Kaczyński postanowił ostatnio udzielić wykładu z dziedziny prawa konstytucyjnego. Koncentrując się rzecz jasna na swoich uprawnieniach korzystał chyba z innej Konstytucji więc pozwolę sobie uzupełnić jego wywód w oparciu o Konstytucję RP z dnia 2 kwietnia 1997 r. oraz orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego.

Przy całym politycznym znaczeniu wiązanym z wyborami Prezydenta mało kto zadaje sobie trud żeby sprawdzić, że zakres uprawnień przyznanych mu w tzw. Konstytucji Wielkanocnej jest dość ubogi. Co więcej, tylko wybrane z nich może on wykonywać samodzielnie, bez potwierdzenia przez Prezesa Rady Ministrów. Te wybrane samodzielne uprawnienia Prezydenta są tradycyjnie nazywane prerogatywami.

Konstytucja RP stanowi, iż co do zasady Akty urzędowe Prezydenta Rzeczypospolitej wymagają dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem (por. art. 144 ust. 2 Konstytucji). Natomiast samodzielne uprawnienia Prezydenta sprowadza do wyjątku w postaci listy prerogatyw określonej w art. 144 ust. 3. Tym samym Prezydent może podjąć ważną decyzję w zakresie przyznanych mu prerogatyw a poza nim tylko za zgodą Premiera wyrażoną przez kontrasygnatę.

Konstytucja wprost wiąże kontrasygnatę z wzięciem odpowiedzialności przez Premiera poprzez zatwierdzenie przez niego decyzji Prezydenta, który nie ponosi odpowiedzialności przed Sejmem. Ta zasada obowiązuje również w stosunku do kompetencji kreacyjnych Prezydenta tj. powoływania przez niego osób na dane stanowiska.

Zgodnie z katalogiem prerogatyw zawartym w art. 144 ust. 3 Prezydent może bez kontrasygnaty powoływać Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego, Prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, prezesów Sądu Najwyższego oraz wiceprezesów Naczelnego Sądu Administracyjnego, członków Rady Polityki Pieniężnej, członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego, członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji , szefa własnej Kancelarii oraz wnioskować do Sejmu o powołanie Prezesa Narodowego Banku Polskiego (celowo nie wymieniam powoływania Premiera i ministrów). Trzeba zaznaczyć, że i w ramach tego katalogu swoboda Prezydenta bywa często dość iluzoryczna jak w wypadku powoływania Prezesa i Wiceprezesa TK spośród kandydatów wskazywanych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału.

W pozostałych przypadkach Prezydent musi uzyskać kontrasygnatę Premiera na danym akcie nominacji. Taką ewentualność przewiduje sama Konstytucja pozostawiając poza katalogiem prerogatyw Prezydenta mianowanie Szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów Sił Zbrojnych (por. 134 KRP) oraz mianowania ambasadorów (por. art. 133 KRP).

I tutaj dochodzimy do sedna. Czy Premier może odmówić złożenia podpisu? Czy może wpływać w ten sposób na decyzję Prezydenta? Na oba pytania twierdzącej odpowiedzi udzielił Trybunał Konstytucyjny w wyroku dnia 23 marca 2006 r. Sygn. akt K 4/06, rozpatrując bardzo podobną sprawę, zgodności z Konstytucją powoływania przez Prezydenta Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Trybunał rozpatrując przedmiotową sprawę stwierdził

Przyznanie Prezydentowi uprawnienia do powołania i odwołania Przewodniczącego Rady nie może być uznane za zgodne z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym. Jak trafnie wskazują wnioskodawcy, akty urzędowe Prezydenta, zgodnie z art. 144 ust. 2 Konstytucji, wymagają dla swej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów (kontrasygnaty). Kontrasygnata jest instytucją konstytucyjną, a więc ustawa zwykła nie może określać, które akty urzędowe podlegają współpodpisaniu, ani też nie może stanowić, które zwolnione są z tego wymogu (zob. A. Frankiewicz, Kontrasygnata aktów urzędowych Prezydenta RP, Kraków 2004, s. 140). Kontrasygnata nie jest czynnością ceremonialną, lecz konstrukcją, która służy wzięciu przez Prezesa Rady Ministrów – który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem – odpowiedzialności politycznej za akt Prezydenta, który nie odpowiada parlamentarnie za swoją decyzję. W konsekwencji oznacza to, że rząd (Prezes Rady Ministrów) stałby się współuczestnikiem decyzji o obsadzie stanowiska Przewodniczącego Krajowej Rady.

(…)

Oznaczałoby to, że powołując (odwołując) Przewodniczącego KRRiT Prezydent RP każdorazowo musiałby uzyskiwać zgodę (podpis, kontrasygnatę) Prezesa Rady Ministrów na ten akt urzędowy. Przyjęcie rozwiązania, zgodnie z którym Prezes Rady Ministrów posiada faktyczny wpływ na obsadę kierowniczego urzędu w KRRiT, uzależnia Przewodniczącego od rządu i tym samym ogranicza jego samodzielność. Rozwiązanie to w konsekwencji ogranicza także niezależność KRRiT – organu państwa wykonującego swoje zadania w obszarze ochrony prawa i kontroli państwowej. Prowadzi także do zachwiania pozycji KRRiT jako szczególnego organu, którego racją istnienia jest wypełnianie zadań w zakresie funkcjonowania mediów elektronicznych niezależnie od rządu.

Cytowane orzeczenie nie pozostawia wątpliwości, iż instytucja kontrasygnaty daje Premierowi „faktyczny wpływ na obsadę” danego stanowiska a on sam staje się „współuczestnikiem tej decyzji”.

Krzysztof Leski w swoim tekście podał kilka trybów możliwej nominacji(jest zresztą jeszcze kilka innych np. wspomniany wyżej wybór spośród kilku przedstawionych kandydatów), tyle że ich zastosowanie nie zmienia ogólnych reguł ustalonych w Konstytucji. Każdy akt Prezydenta musi być bowiem oceniany na gruncie art. 144 KRP.

W powołanym wyżej orzeczeniu Trybunał wyraźnie podkreślił, iż prerogatywy Prezydenta mają charakter wyjątku i powinny być interpretowane ściśle

Art. 144 ust. 3 Konstytucji jest jednym z kluczowych przepisów kształtujących ustrojową rolę Prezydenta w systemie konstytucyjnym. Określa on zakres uprawnień Prezydenta realizowanych poza systemem kontroli politycznej Sejmu, i w tym względzie Konstytucja nie dopuszcza żadnych odstępstw. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie wyrażał pogląd, że kompetencje organów nie mogą być wywodzone na zasadzie analogii, lecz zawsze muszą mieć podstawę w wyraźnie sformułowanym przepisie prawa. Zasada ta odnosi się w szczególności do takich kompetencji organu konstytucyjnego, które mają charakter wyjątku od reguły działania tego organu.

Drugą kwestią jest sprawa ususu oraz tego, że odmowa kontrasygnaty powinna być zdarzeniem wyjątkowym, szczególnie wobec decyzji dotyczących nominacji gdyż wtedy stanowi swego rodzaju wotum nieufności wobec danego kandydata, w dodatku wyrażone na ostatnim etapie.

Po pierwsze, nie przywiązywałbym do dotychczasowej praktyki w tym względzie aż tak wielkiej wagi, szczególnie że jeszcze niedawno typowe kontrasygnowane postanowienie Prezydenta wyglądało tak:

Nie skłania mnie to jednak przecież do wniosku, że decyzja Prezydenta wymaga potwierdzenia przez podpisanie przez osobę o tym samym nazwisku.

Wracając do sprawy nominacji ja proponowałbym Prezydentowi sięgnąć raczej ku procedurze znanej dyplomacji gdzie również państwo wysyłające nie ma co do zasady obowiązku konsultowania osoby swojego przedstawiciela z władzami państwa przyjmującego a jednak to robi by uniknąć sprzeciwu tego drugiego. Prezydent może oczywiście próbować stawiać na swoim, nie konsultując swoich decyzji ale w świetle powyższych argumentów nie wróżę mu sukcesu.

Centralne Biuro Adresowe

Arkadiusz Mularczyk, gwiazda pisowskiej palestry (nielicznej ale zawsze) nadal skupia się na tym by udowodnić, że nie zasługuje na posługiwanie się tytułem zawodowym adwokata a przy okazji wykazać, że nie czyta projektów ustaw, które popiera jako poseł.

IAR donosi właśnie, że Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zwrócił się do CBA o odszukanie byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia, któremu chce wytoczyć proces. W przekazanym mediom oświadczeniu poseł napisał, że wystąpił do CBA z wnioskiem jako do „ostatniej praworządnej instytucji i ostatniej deski ratunku”.

Poseł pisze, że nie udało mu się ustalić miejsca popytu i adresu Jerzego Stępnia, a prezes Trybunału Bogdan Zdziennicki odmówił przekazania korespondencji Stępniowi do celów procesowych”.

Przez chwilę pomyślałem, że może poseł zamierza się zwrócić do Centralnego Biura Adresowego ale przypomniałem sobie co pan poseł osobiście przegłosował w Sejmie:

Art. 1 ust. 2 ustawy o CBA stanowi, że nazwa Centralne Biuro Antykorupcyjne i jej skrót „CBA” przysługuje wyłącznie Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu.

I tak właśnie dawne CBA musiało zakończyć swój żywot.

Adwokatowi Mularczykowi gdyby nadal miał problemy z ustaleniem gdzie przeniosło się CBA służę darmową poradą – interesujące go dane może uzyskać w trybie określonym w rozdziale 8b ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych składając wniosek w Wydziale Udostępniania Informacji Departamentu Centralnych Ewidencji Państwowych MSWiA ul Domaniewska 36/38, 02-672 Warszawa.

Jakby nadal miał z tym trudności to przed „ostatnią deską ratunku” powinna go uchronić ta sformułowana dla obywateli instrukcja.

A na koniec również gratis dla przypomnienia:

Adwokatowi nie wolno świadomie podawać sądowi nieprawdziwych informacji.

Naruszeniem godności zawodu adwokackiego jest takie postępowanie adwokata, które mogłoby go poniżyć w opinii publicznej lub poderwać zaufanie do zawodu.

Adwokat powinien wykonywać czynności zawodowe według najlepszej woli i wiedzy, z należytą uczciwością, sumiennością i gorliwością. Obowiązkiem adwokata jest stałe podnoszenie kwalifikacji zawodowych i dążenie do utrzymania wysokiej sprawności zawodowej.

Tanie Państwo czyli wigilijna zupa z BORowików

W Wigilię „Gazeta Wyborcza” nie przemówiła ludzkim głosem i poinformowała po raz kolejny jak PiS pojmował „Tanie Państwo”. O darze mowy dla zwierząt tego szczególnego dnia przypomniał sobie za to Zbigniew Wassermann chcąc nas wszystkich zrobić w konia.
Kultywując ideę „Taniego Państwa”, co bywa trudne w czasach walki z dziadostwem, byli ministrowie Wassermann i Ziobro latając samolotami wysyłali za sobą naziemną obsługę Biura Ochrony Rządu – samochodem.

Kilka godzin przed odlotem ministra do Krakowa z Warszawy wyruszał nasz samochód z kierowcą, by zdążyć na przylot ministra na lotnisko w podkrakowskich Balicach – opowiada oficer BOR.

Samochód odwoził Wassermanna do domu. Weekend BOR-wiec spędzał w hotelu, w dniu powrotu ministra do Warszawy zawoził go na lotnisko i wyruszał do Warszawy, gdzie z kolei na Okęciu przylotu koordynatora oczekiwał drugi samochód BOR.

Swoją dwuletnią heroiczną walkę by zmienić ten stan rzeczy opisuje były minister koordynator:

Mimo usilnych starań byłem niewolnikiem obowiązujących przepisów ochrony i nie udało mi się tego zmienić.

Walka ta jest o tyle ciekawa, że zgodnie z ustawą o Biurze Ochrony Rządu ani Ziobrze ani Wassermannowi nie przysługuje obowiązkowa ochrona BOR. Obaj panowie byli objęci ochroną wyjątkowo na mocy decyzji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, początkowo Ludwika Dorna.

Ileż to Ziobro i Wassermann musieliby się namęczyć próbując przekonać kolegę partyjnego do zmiany zakresu ochrony. Pozostaje tylko podziwiać Żelaznego Ludwika, że nie ugiął się pod tymi prośbami i żądaniami i nie naraził kadr IV RP na podróż z lotniska taksówką.

Przepisy dotyczące ochrony BORu są jak widać dla PiSu bardzo elastyczne: podobno minister Kaczmarek był władny by zdjąć obowiązkową ochronę wicepremierowi Lepperowi a „niewolnik przepisów” Wassermann nijak nie mógł się jej pozbyć. Zagadka „Biura Ochrony Ziobry” pozostaje dalej nierozwiązana.

A może Zbigniew Wassermann będąc „niewolnikiem przepisów” zwyczajnie wziął sobie do serca złożone niegdyś ślubowanie i nadal ochrania „zdobycze ludu pracującego”?

Komisja Weryfikacyjna – ostatnie słowo należy do Tuska

Przy okazji awantury z przenosinami akt Komisji Weryfikacyjnej tradycyjnie nikt z dziennikarzy nie zadał sobie trudu sięgnięcia do odpowiedniej ustawy. A ta wraz z aktami wykonawczymi pokazuje, że Komisja nie jest prywatnym folwarkiem Olszewskiego czy Macierewicza.

Ustawa z dnia 9 czerwca 2006 r. Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego, jest co prawda napisana koszmarnie pod względem legislacyjnym ale wynikają z niej dwa konkretne, istotne uprawnienia premiera.

Po pierwsze, zgodnie z art. 63 ust. 8 ustawy premier w drodze zarządzenia, ma obowiązek określić termin zakończenia działalności Komisji Weryfikacyjnej. Jarosław Kaczyński takie zarządzenie wydał już po wyborach ale nowy premier może je zmienić.

Po drugie i ważniejsze premier w drodze rozporządzenia określa szczegółowy tryb działania Komisji Weryfikacyjnej, sposób przeprowadzania i dokumentowania dokonywanych przez tę komisję czynności, tryb postępowania z dokumentami oraz formy i tryb współdziałania z Komisją Weryfikacyjną Szefa WSI, Komisji Likwidacyjnej oraz Szefów SKW i SWW, uwzględniając konieczność zapewnienia prawidłowej i efektywnej realizacji zadań tej komisji oraz wymogi dotyczące ochrony informacji niejawnych.

Nie ma żadnych przeszkód by w takim znowelizowanym rozporządzeniu zapisać miejsce przechowywania akt Komisji Weryfikacyjnej. Bo przecież jeśli wierzyć Janowi Olszewskiemu tylko takie zostały przewiezione do siedziby Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Niezależnie więc od powołania bądź nie przez Donalda Tuska członków Komisji Weryfikacyjnej i tak najważniejsze uprawnienia pozostają w jego ręku. Jedna decyzja i akta jadą w odwrotnym kierunku.

Po co więc był ten cyrk z przeprowadzką?

Honor oficera CBA

„Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Nic dziwnego, że Beck będąc oficerem wyjątkowo cenił sobie honor.

Z honorem oficerskim w odniesieniu do służb specjalnych jest jednak pewien problem. Służby takie praktycznie z definicji muszą postępować niehonorowo. Między innymi Polski kodeks honorowy stanowi, iż:

Wykluczonymi ze społeczności ludzi honorowych są osoby, które dopuściły się pewnego ściśle kodeksem honorowym określonego czynu; a więc indywidua następujące:
-denuncjant i zdrajca,
-kompromitujący cześć kobiet niedyskrecją,
-obcujący ustawicznie z ludźmi notorycznie niehonorowymi

Ponadto tradycyjnie bycie utrzymankiem kobiety jest oceniane jako ujma na honorze. Jednak autorzy kodeksów honorowych nie przewidzieli finansowania utrzymanka przez państwo. Tak czy owak po rewelacjach Newsweeka można by mieć pewne wątpliwości co do honoru tajemniczego „Tomasza Piotrowskiego”.

Na całe szczęście, że ustawa o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym rozwiązała również problem honoru oficerskiego. W CBA nie ma oficerów.

I tylko dziennikarze należących do „szerokiego frontu” mediów („Gazeta Wyborcza”, „Dziennik”, „Rzeczpospolita”, „Wprost”, „Przegląd”, TVN24, IAR, RMF i wspomniany już „Newsweek”) usiłują w dalszym ciągu nazywać agentów CBA – oficerami, pewnie by rzucić na nich zarzut splamienia oficerskiego honoru.

Dajcie mi prokuratora a znajdę na niego paragraf

Mieliśmy „bunt prokuratorów” w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej i dymisję jej szefowej. „Wprost” właśnie obwieścił ciąg dalszy – postępowanie dyscyplinarne. Tradycyjnie – kozioł ofiarny się znalazł.

Zapewne z Panią Prokurator nie byłoby mi po drodze, co więcej pewnie część z tych zarzutów jest prawdziwa, ale chcę zwrócić uwagę na istotny problem dla niezależności prokuratury i prokuratorów – otóż postępowaniem dyscyplinarnym w każdej chwili można uderzyć w każdego prokuratora. Zarzuty zawsze się znajdą.

W takich sprawach najłatwiejszym działaniem jest właśnie opisane przez „Wprost” przejrzenie biurek i szaf – zawsze znajdzie się coś starego, jakieś kopie itp. Kolejny prawie zawsze trafiony zarzut – wynoszenie akt do domu – oficjalnie wymagana jest zgoda, w praktyce to codzienność.

I wreszcie sama śmietanka czyli zarzut bezczynności albo zwłoki, do którego banalnie jest doprowadzić obciążając referat danego prokuratora posługując się przy tym nieśmiertelną formułką z art. 46 ustawy o prokuraturze: Czas pracy prokuratora jest określony wymiarem jego zadań.

Problemu niezależności prokuratury nie należy więc sprowadzać tylko do kwestii rozdzielenia funkcji Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości a przyjrzeć się praktyce i wyciągnąć wnioski. Można mówić, że wiele zależy od konkretnej osoby ale w obecnej sytuacji jakakolwiek gwarancje niezależności to fikcja.

W rytmie zjawisk biologicznych

Jak wiemy prokuratura umorzyła już postępowanie w głównym wątku sprawy znieważenia Prezydenta RP ale podobno w związku z sygnałami płynącymi z Pałacu Prezydenckiego zamierza zbadać kwestię używania na antenie Radia Maryja określenia „bracia Kaczyńscy”.

Za godny rozważenia uznano pogląd, iż sugerowanie istnienia takiego „biologicznego zjawiska” łączącego Prezydenta z Jarosławem Kaczyńskim mogłoby wyczerpywać znamiona przestępstwa, o którym mowa w art. 135 § 2 kodeksu karnego. Źródła bliskie prokuraturze zastrzegają jednak, że wątpliwe jest by relacja ta została uznana za wzajemną i by dopuszczono zastosowanie art. 226 § 3 kk.

Jednocześnie Prezydent Lech Kaczyński by ostatecznie rozwiać wątpliwości dotyczące swoich związków z niejakim Jarosławem Kaczyńskim miał zwrócić się do swoich prawników o zbadanie szans ewentualnego wniosku o zaprzeczenie braterstwa.

Niestety Kancelaria Prezydenta nie chciała w żaden sposób odnieść się do twierdzeń, że przedłużająca się nieobecność Prezydenta w jakiś sposób łączy się z jakimikolwiek „zjawiskami biologicznymi”.

Z ostatniej chwili: „ekscelencja” Andrzej Lepper poinformował, iż ma już przygotowany list gratulacyjny w razie gdyby książe Abdullah przyczynił się do rozdzielenia bliźniaków

Przebierańcy z CBA

Było dużo szumu w związku ze „sprawą Sawickiej” i CBA ale chyba w mediach przegapiono inną bardzo niepokojącą sprawę ujawnioną przez „Dziennik”agenci CBA i ABW masowo podszywają się pod policjantów:

Kiedyś popełniono błąd. Wydaliśmy 700 naszych legitymacji ABW, a 200 dostało CBA. Stąd nasze stałe problemy. W zamian otrzymaliśmy jedynie kilka sztuk ich legitymacji. Aby ich użyć, policjanci muszą spełnić surowe formalne wymogi” – mówi oficer komendy głównej.

Takie działania są wysoce niebezpieczne dla obywateli i skutkują wprowadzeniem w błąd co do przysługujących im uprawnień. Stanowią zachętę do nadużywania prawa przez funkcjonariuszy, którzy praktycznie mogą pozostać bezkarni. Jak pokazuje cytowany artykuł potrafią również wprowadzić zamieszanie wśród samych służb:

Zaniepokojony dyrektor wezwał na pomoc miejscową policję. Pod budynkiem szybko pojawiło się kilka radiowozów. Rzekomi funkcjonariusze trafili na komisariat. Po chwili lokalni policjanci ustalili, że nie istnieją funkcjonariusze CBŚ o takich nazwiskach. Dopiero po kilkunastu godzinach w areszcie przyznali, że w rzeczywistości są z ABW. Zostali wypuszczeni.

Co więcej uważam, że z art. 7 Konstytucji RP (Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa) wynika zakaz takich praktyk. Funkcjonariusz, któremu ustawa przyznaje określone uprawnienia nie może podszywać się pod przedstawiciela innej formacji i korzystać tym samym z przyznanych jej uprawnień. Każda z wymienionych służb działa na podstawie odpowiedniej, odrębnej ustawy, która określa właściwe dla niej granice kompetencji.

Ponadto pamiętajmy, że przepisy ustawy CBA przewidują również (o ile wydaną zostaną przepisy wykonawcze – o czym niżej) możliwość posługiwania się fałszywymi dokumentami przez tajnych współpracowników Biura (por. art. 24 ust. 3 ustawy o CBA). Czy więc zwykły obywatel ma się spotkać z „kapusiem” CBA zaopatrzonym w policyjną „blachę”?

Na koniec jeszcze trzeba przypomnieć praktykę SB, która również chętnie posługiwała się legitymacjami Milicji Obywatelskiej.

Z tymi fałszywymi dokumentami wiąże się podstawowe pytanie, aktualne od czasu „afery gruntowej”:

Czy CBA ma prawo posługiwać się fałszywymi dokumentami? 

W stanowiącej finał kampanii wyborczej „sprawie Sawickiej” mamy do czynienia z funkcjonariuszem „Piotrowskim” kreującym fałszywą tożsamość, zapewne przy użyciu fałszywych dokumentów.

Jest to o tyle ciekawe, że obecnie Centralne Biuro Antykorupcyjne nie ma prawa posługiwać się fałszywymi dokumentami ponieważ Prezes Rady Ministrów nie wydał zarządzenia na podstawie art. 24 ust. 5 ustawy o CBA. Na podstawie tego przepisu miał on obowiązek wydać zarządzenie w sprawie szczegółowego trybu wydawania i posługiwania się, a także przechowywania dokumentów, o których mowa w ust. 2 i 3 [czyli dokumentów które uniemożliwiają ustalenie danych identyfikujących funkcjonariusza oraz środków, którymi posługuje się przy wykonywaniu zadań służbowych – wyjaśnienie moje].

Takie zarządzenie nie zostało wydane ani opublikowane w Monitorze Polskim. Tym samym dopóki Premier nie wykona tego obowiązku i nie określi wymaganej ustawą procedury, CBA nie może posługiwać się fałszywymi dokumentami a jego funkcjonariusze, którzy to czynią mogą popełnić przestępstwo.

A może premier zrobił to w szczytnym celu? Chciał zastosować prowokację wobec funkcjonariuszy CBA i sprawdzić czy będą wykraczać poza swoje uprawnienia pomimo braku przepisów wykonawczych? Warto również na marginesie wspomnieć, że tak czy inaczej nie wolno fałszować dowodu osobistego i paszportu ponieważ zawierają one numer PESEL nadawany w myśl przepisów o ewidencji ludności odrębną decyzją.

Od momentu, kiedy o tym pierwszy raz napisałem (mój pierwszy post w Salon24), minęły prawie 3 miesiące. Sprawa podstawy prawnej dla posługiwanie się fałszywymi dokumentami przez CBA nadal pozostaje niewyjaśniona do końca. Została praktycznie ominięta przez dziennikarzy. Rozumiem, że przebrnięcie przez przepisy a nawet niniejszy tekst nie jest łatwe ale:

Czy dziennikarze czekają by zastąpili ich agenci CBA ze sfałszowanymi legitymacjami prasowymi?

A może nawet w końcu CBA uda się osiągnąć ideał, w którym w procesie karnym wszyscy od prokuratora, poprzez sędziego, biegłych a nawet obrońcę są agentami CBA z fałszywymi papierami.