Posts Tagged 'Ziobro'

Przypadki Zbigniewa Ziobro – śladami Aleksandry Jakubowskiej

Poseł – członek komisji śledczej – Minister Sprawiedliwości – poseł. Zbigniew Ziobro po przechodzi zaskakującą ewolucję, również poglądów. Prześledźmy ją.

Zbigniew Ziobro AD 2004

Aleksandra Jakubowska pełniąca funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury, działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru w dniu 7 styczniu 2003 roku popełniła przestępstwo usunięcia istotnych zapisów na komputerowym nośniku informacji, tj. czyn z art. 268 § 2 k.k. oraz przestępstwo usunięcia dokumentu, którym nie miała prawa wyłącznie dysponować, tj. czyn z art. 278 k.k. w ten sposób, że poleciła skasować informacje z twardych dysków służbowych komputerów, które obejmowały korespondencję mającą charakter służbowy, a dotyczącą m.in. konsultacji związanych z opracowywaniem projektu nowelizacji ustawy o RTV, w tym projektu rządowej autopoprawki.

Zbigniew Ziobro AD 2008

Natomiast przed oddaniem laptopa poleciłem, by ten twardy dysk, który działał przed moim odejściem, został zapisany programem, uniemożliwiającym dotarcie do danych, które są na nim zawarte – powiedział. Dodał, że postąpił tak, jak postępuje się na całym świecie w instytucjach podobnych do tej, którą kierował.

Nie sądzę, by ktoś mógł uzyskać jakieś dane z tego mojego użytkowania internetu, czy jeśli zdarzyło mi się jakąś notatkę tam zrobić z postępowania karnego – powiedział.

Zoologiczny antykomunizm

Do niedawna byłem skłonny śmiać się z określenia zoologiczny antykomunizm. Okazuje się jednak, że są ludzie, którzy serio traktują walkę z tym zjawiskiem. Sam natknąłem się jakiś czas temu na podręcznikowy przykład zoologicznego antykomunizmu:

Gdy ktoś 12 razy zatelefonował do rodziców Ziobry w Krynicy i mówił o Zbigniewie jako „synu czerwonej krynickiej świni”, miarka się przebrała. Dr Jerzy Ziobro przyjechał do Krakowa i nakłonił syna do zgłoszenia sprawy na policję. Zbigniew Ziobro stwierdził, że najpierw musi złapać sprawców.

Właściwie należałoby to określić mianem „zoologicznego antykomunizmu genetycznego” ale to już poseł Suski musiałby stwierdzić.
O dalszych szczegółach heroicznej walki ze zjawiskiem zoologicznego antykomunizmu podjętej przez polskiego Eliota Nessa można poczytać TUTAJ. Szkoda, że nasz bohater z wrodzonej skromności i nie chcąc chełpić się swoimi czynami nie zechciał ujawnić materiałów źródłowych w tej sprawie.

Edukacja Zbyszka Ziobro

Obserwując byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę można mu tylko współczuć, że dowiaduje się on co chwila różnych nowych, perwersyjnych rzeczy będąc im poddany niczym ofiara praktyk markiza de Sade.
Pierwszym podszeptem Złego naruszającym nieskalaną duszę Zbyszka było szatańskie domniemanie niewinności, które jakoby nie pozwala ministrowi demokratycznie wybranego rządu nazywać kogo zechce – zabójcą.
Zdecydowanie złą wiadomością z drzewa poznania dobra i zła była informacja, że areszt jest jedynie tymczasowy, nawet wobec osoby wspaniałomyślnie wskazanej przez tego ministra demokratycznie wybranego rządu.
Patriotyczne serce Zbyszka, nawet gdy będzie się go nazywać „polskim Eliotem Nessem”, od razu wyczuje fałsz w przeszczepianiu na polski grunt anglosaskiego, barbarzyńskiego pojęcia konfliktu interesów. Przecież stanowiąc prawdziwe przedmurze polskiego systemu prawnego nasz oddany Prokurator Generalny potrafiłby się sam przesłuchać, nie tracąc ani krztyny ze swojego legendarnego obiektywizmu.
Dlatego boję się pomyśleć do jakiego zdeprawowania umysłu naszego brylantu aplikacji prokuratorskiej dojdzie w momencie gdy dowie się on, że istnieje tak zgniła moralnie instytucja jak tajemnica adwokacka, która narusza Jego święte prawo do poznania wynagrodzenia każdego adwokata bez zgody jego klienta.
I tylko dziw bierze, że na koniec ten nasz polski heros, Magister Sprawiedliwości nie schronił się jeszcze w objęciach swojskiego terminu, ukutego przez inną tęgą prawniczą głowę:

w… „kręgu podejrzeń”.

Tanie Państwo czyli wigilijna zupa z BORowików

W Wigilię „Gazeta Wyborcza” nie przemówiła ludzkim głosem i poinformowała po raz kolejny jak PiS pojmował „Tanie Państwo”. O darze mowy dla zwierząt tego szczególnego dnia przypomniał sobie za to Zbigniew Wassermann chcąc nas wszystkich zrobić w konia.
Kultywując ideę „Taniego Państwa”, co bywa trudne w czasach walki z dziadostwem, byli ministrowie Wassermann i Ziobro latając samolotami wysyłali za sobą naziemną obsługę Biura Ochrony Rządu – samochodem.

Kilka godzin przed odlotem ministra do Krakowa z Warszawy wyruszał nasz samochód z kierowcą, by zdążyć na przylot ministra na lotnisko w podkrakowskich Balicach – opowiada oficer BOR.

Samochód odwoził Wassermanna do domu. Weekend BOR-wiec spędzał w hotelu, w dniu powrotu ministra do Warszawy zawoził go na lotnisko i wyruszał do Warszawy, gdzie z kolei na Okęciu przylotu koordynatora oczekiwał drugi samochód BOR.

Swoją dwuletnią heroiczną walkę by zmienić ten stan rzeczy opisuje były minister koordynator:

Mimo usilnych starań byłem niewolnikiem obowiązujących przepisów ochrony i nie udało mi się tego zmienić.

Walka ta jest o tyle ciekawa, że zgodnie z ustawą o Biurze Ochrony Rządu ani Ziobrze ani Wassermannowi nie przysługuje obowiązkowa ochrona BOR. Obaj panowie byli objęci ochroną wyjątkowo na mocy decyzji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, początkowo Ludwika Dorna.

Ileż to Ziobro i Wassermann musieliby się namęczyć próbując przekonać kolegę partyjnego do zmiany zakresu ochrony. Pozostaje tylko podziwiać Żelaznego Ludwika, że nie ugiął się pod tymi prośbami i żądaniami i nie naraził kadr IV RP na podróż z lotniska taksówką.

Przepisy dotyczące ochrony BORu są jak widać dla PiSu bardzo elastyczne: podobno minister Kaczmarek był władny by zdjąć obowiązkową ochronę wicepremierowi Lepperowi a „niewolnik przepisów” Wassermann nijak nie mógł się jej pozbyć. Zagadka „Biura Ochrony Ziobry” pozostaje dalej nierozwiązana.

A może Zbigniew Wassermann będąc „niewolnikiem przepisów” zwyczajnie wziął sobie do serca złożone niegdyś ślubowanie i nadal ochrania „zdobycze ludu pracującego”?

Największa zagadka rządów Prawa i Sprawiedliwości

Moim zdaniem nie są nią „kwity” na Sikorskiego, bicie rekordów w zmianach na stanowisku Ministra Finansów czy nawet fonoteka Ziobry. Chodzi o dekomunizację i stosunek do niej.

O ile wiem PiSowskie pomysły na dekomunizację nie nabrały nawet kształtu projektów ustaw, gdzieś zaginął słynny podobno prawie gotowy już projekt ustawy deubekizacyjnej czy dezubekizacyjnej.

Tak więc o tym jak wyglądała dekomunizacja w wykonaniu PiS możemy oceniać patrząc na faktyczne działania tej partii i tworzonego przez nią rządu. A w rządzie i okolicach mieliśmy prawdziwy festiwal postaci związanych z poprzednim systemem.

Z jednej strony niby sprawa Kaczmarka pokazała negatywny stosunek PiS do członkostwa w PZPR. Z drugiej strony w rządzie mieliśmy byłego aparatczyka PZPR – Wojciecha Jasińskiego, PRLowskiego prokuratora Wassermanna potem PRONowca Karskiego, a na jego zapleczu m.in. słynnego McSurmacza. Zaskakująca była też ofensywa zasłużonych PZPRowców na władze Polskiego Radia – słynnej trójcy Czabański, Targalski, Wolski. I wreszcie we wspomnianym przypadku Kaczmarka „ustami” Prezydenta bywał często prezydencki minister Maciej Łopiński – wieloletni członek PZPR.

W temacie dekomunizacji to była jedynie rozgrzewka bo przecież Prawo i Sprawiedliwość stawiało też na prawdziwe gwiazdy:

Pułkownik Henryk Biegalski, powołany w lutym 2006 r. przez premiera na wniosek Zbigniewa Ziobry na szefa Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Jakie szczególne zasługi miał Biegalski można poczytać w relacji świadka zamieszczonej przez Igora Janke na jego blogu. Po publikacji Wyborczej na temat jego przeszłości i zeznaniach świadka wszczęto postępowanie sprawdzające w związku z popełnieniem zbrodni komunistycznej a Biegalski został odwołany z funkcji.

Konrad Kornatowski, do czasu pamiętnej afery Komendant Główny Policji, wcześniej . Zgodnie z tzw. raportem Rokity – Sprawozdaniem Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej Do Zbadania Działalności MSW, odpowiedzialny za tuszowanie zabójstwa na komisariacie MO. Kornatowskiego w dość osobliwy sposób bronił premier Jarosław Kaczyński:

– I wreszcie rzecz, o której może nie powinienem mówić, bo brzmi dość zabawnie – a chodzi o ludzkie życie – ale to wszystko zaczęło się od kradzieży kury – taka była przyczyna zatrzymania tego pana, który później, wedle ówczesnych ustaleń, zmarł na zawał serca.

Cóż można na to powiedzieć? Co do wiary w „ówczesne ustalenia” musiałby się chyba wypowiedzieć Bronisław Wildstein. IPN wszczął postępowanie w sprawie zbrodni komunistycznej.

Sędzia Andrzej Kryże, w rządzie PiS Sekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwość. W styczniu 1980 r. skazał trzech opozycjonistów za udział w manifestacji 11 listopada 1979 r. W uzasadnieniu sędzia Kryże użył słów, których nie powstydziłby się reżim Łukaszenki: „Demonstracyjnie okazali lekceważenie wobec Narodu Polskiego, (…) zarzucając mu m.in., że nie jest on narodem wolnym i niepodległym…”. W sierpniu IPN wszczął postępowanie sprawdzające w związku z podejrzeniem popełnienia zbrodni komunistycznej.

Czy ta trójka domniemanych zbrodniarzy komunistycznych miała być symbolem dekomunizacji według Prawa i Sprawiedliwości? Jak PiS mógł to pogodzić z własnym programem? Nadal pozostaje to dla mnie zagadką.

Może ktoś wytłumaczy mi ten fenomen?

Michał Listkiewicz poszedł siedzieć

14 września tego roku Zbigniew Ziobro na jednej ze swoich licznych konferencji poinformował o przygotowaniu przez wrocławską prokuraturę aktu oskarżenia w sprawie piłkarskiej afery korupcyjnej.

Jakiś czas wcześniej mówił w Radiu Maryja: „Im więcej prawdy prokurator poznawał, tym bardziej układanka stawała się jasna i prowadziła coraz wyżej. W tej chwili – można powiedzieć – jest już na progu korytarza prowadzącego wprost do kierownictwa polskiej piłki, do PZPN”.

Nie dziwi więc, że „twarzą” korupcji w polskiej piłce próbowano zrobić Prezesa PZPN Michała Listkiewicza. Swego czasu „wykurzenie” Listkiewicza przez Ziobrę ogłosiła nawet Kataryna. Jednak po wpadce ministra Lipca, któremu podobno niewiele brakowało by to Listkiewicz przysyłał mu paczki, wydawało się, że prezes PZPN może spać spokojnie.

A teraz nagle Michał Listkiewicz poszedł siedzieć – stało się to tuż po godzinie 18, 12 września br. w Helsinkach. Fakt ten uwiecznił fiński realizator transmisji telewizyjnej.

 

Cezary Michalski jakby antycypując hasło z reklamówki wyborczej Prawa i Sprawiedliwości pisał w styczniu w „Dzienniku”:

 A może sieroty po III RP marzą, aby Rywin i Szmajdziński, Listkiewicz i Aleksandra Jakubowska powrócili w chwale? Aby znów stali się świętymi krowami, niekrytykowalnymi w „mediach centralnych”. Jeśli tak, to mnie nie jest z nimi po drodze.

Właśnie czy wrócą?

„Misiu” jak widać już wraca. Czy siedzi? Siedzi. Po prawicy Wodza.

Dla dobra polskiej piłki

„Na meczu Polska – Finlandia, w minioną środę, siedziałem z prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem, który zresztą okazał się moim młodszym kolegą z tego samego liceum i właśnie rozmawialiśmy na ten temat. Pan Listkiewicz zapewnił mnie, że w tej chwili w UEFA jest co najmniej dobry klimat do rozszerzenia liczby organizatorów w Polsce meczów do sześciu. Oznaczać to będzie, że Stadion Śląski stanie się jedną z aren Mistrzostw Europy w 2012 roku”relacjonował premier Kaczyński.

Chce was jednak uspokoić. Widać, że jest to jedynie wielkie poświęcenie ze strony naszego genialnego premiera. „Dla dobra polskiej piłki” oczywiście.

Skąd to wiadomo zapytacie? Spójrzcie jak trybuny w Helsinkach podczas szczęśliwego remisu w meczu Finlandia – Polska, wyglądały według Kancelarii Premiera:

Jarosław Kaczyński Finlandia-Polska

A przecież powszechnie wiadomo, że zniknięcie z fotografii szkodzi.
Rrrozumiemy się?

Jarosław Kaczyński, Michał Kamiński Finlandia - Polska