Posts Tagged 'Wassermann'

Kataryna, Pitera, Dorn i „wiedza z miasta”

Słusznie jakiś czas temu Kataryna zwróciła uwagę na tajemnicze dokumenty z „miasta”, które miała otrzymać Julia Pitera. Niedawno natknąłem się na wywiad z Ludwikiem Dornem, który pokazuje, że to źródło wiedzy nie jest mu obce:

Drugim problem był zrost znacznej części otoczenia Marcinkiewicza z Prokomem i blokowanie przez to otoczenie i przez Marcinkiewicza pewnych inicjatyw szkodliwych dla Prokomu. Odczułem to na własnej skórze, bo byłem ministrem właściwym ds. informatyzacji. Chodziło o przedsięwzięcia, które miały uniezależnić państwo od oligarchów informatycznych.

To potężny zarzut wobec Marcinkiewicza, który musi pan poprzeć dowodami.

Wiem – i nie jest to wiedza operacyjna, ale wiedza z miasta – że część współpracowników premiera Marcinkiewicza, kontaktowała się intensywnie ze spółkami z rodziny Prokomu, chociażby ze względu na znajomości z Wiesławem Walendziakiem, wiceprezesem czy prezesem jednej ze spółek Prokomu.

Wygląda na to, że „wiedza z miasta” to standardowe źródło informacji w tzw. „resortach siłowych” a Julia Pitera jako tylko pełnomocnik rządu mogłaby się wiele nauczyć od swojego starszego kolegi – ówczesnego Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Nie można jednak takiego zachowania zaliczyć do przykładu tzw. „dobrych praktyk”, w tych bowiem celował wysoce skoordynowany Zbigniew Wassermann, który zamiast włóczyć się po jakimś nieokreślonym „mieście” dokumenty otrzymywał bezpośrednio na swoją wycieraczkę, zapewne w ramach prenumeraty.

Tanie Państwo czyli wigilijna zupa z BORowików

W Wigilię „Gazeta Wyborcza” nie przemówiła ludzkim głosem i poinformowała po raz kolejny jak PiS pojmował „Tanie Państwo”. O darze mowy dla zwierząt tego szczególnego dnia przypomniał sobie za to Zbigniew Wassermann chcąc nas wszystkich zrobić w konia.
Kultywując ideę „Taniego Państwa”, co bywa trudne w czasach walki z dziadostwem, byli ministrowie Wassermann i Ziobro latając samolotami wysyłali za sobą naziemną obsługę Biura Ochrony Rządu – samochodem.

Kilka godzin przed odlotem ministra do Krakowa z Warszawy wyruszał nasz samochód z kierowcą, by zdążyć na przylot ministra na lotnisko w podkrakowskich Balicach – opowiada oficer BOR.

Samochód odwoził Wassermanna do domu. Weekend BOR-wiec spędzał w hotelu, w dniu powrotu ministra do Warszawy zawoził go na lotnisko i wyruszał do Warszawy, gdzie z kolei na Okęciu przylotu koordynatora oczekiwał drugi samochód BOR.

Swoją dwuletnią heroiczną walkę by zmienić ten stan rzeczy opisuje były minister koordynator:

Mimo usilnych starań byłem niewolnikiem obowiązujących przepisów ochrony i nie udało mi się tego zmienić.

Walka ta jest o tyle ciekawa, że zgodnie z ustawą o Biurze Ochrony Rządu ani Ziobrze ani Wassermannowi nie przysługuje obowiązkowa ochrona BOR. Obaj panowie byli objęci ochroną wyjątkowo na mocy decyzji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, początkowo Ludwika Dorna.

Ileż to Ziobro i Wassermann musieliby się namęczyć próbując przekonać kolegę partyjnego do zmiany zakresu ochrony. Pozostaje tylko podziwiać Żelaznego Ludwika, że nie ugiął się pod tymi prośbami i żądaniami i nie naraził kadr IV RP na podróż z lotniska taksówką.

Przepisy dotyczące ochrony BORu są jak widać dla PiSu bardzo elastyczne: podobno minister Kaczmarek był władny by zdjąć obowiązkową ochronę wicepremierowi Lepperowi a „niewolnik przepisów” Wassermann nijak nie mógł się jej pozbyć. Zagadka „Biura Ochrony Ziobry” pozostaje dalej nierozwiązana.

A może Zbigniew Wassermann będąc „niewolnikiem przepisów” zwyczajnie wziął sobie do serca złożone niegdyś ślubowanie i nadal ochrania „zdobycze ludu pracującego”?